Ikona samochodów terenowych i wyprawa w Sudety – Land Rover Defender na szlaku
Przygoda, podróż, road trip – to wszystko jest celem samym w sobie, kiedy towarzyszy nam samochód, który wywołuje uśmiech na twarzy. Takie modele jak Land Rover Defender potrzebują otwartej przestrzeni, świeżego powietrza w chłodnicach i ciągłych wyzwań, dlatego jego nową odsłonę zabraliśmy w region pełen wyjątkowych miejsc – w Sudety.
Wystarczy rzut oka na samochód zaparkowany w centrum miasta, aby zauważyć, że ten wprost rwie się do podróży. Land Rover Defender, bo o nim mowa, to przecież „terenówka” z krwi i kości, chociaż stworzona na nowo, z wykorzystaniem najnowszej dziś technologii. Dzięki temu można nim bez przeszkód poruszać się nawet w ruchu miejskim, co miałem okazję sprawdzić wczoraj, ale umówmy się – czysty Defender to nie jest naturalny widok. Nabywcy tego modelu szukają przygód, błota i wspaniałych krajobrazów. Gdzie je znajdziemy? Tym razem stawiam właśnie na Sudety.

Kultowa nazwa i kształt w nowoczesnej formule
Land Rover Defender to prawdziwa legenda wśród samochodów terenowych. Nazwa ta znana jest od dziesięcioleci, ale samochód czerpie ze spuścizny jeszcze wcześniejszych modeli, jak chociażby pokazanego w 1947 roku Land Rovera Series. Taka przeszłość to spora nobilitacja, ale i spora odpowiedzialność dla marki, jednak ta odważyła się zrobić kolejny ruch. Nowy model nie jest tylko kontynuacją Defendera, to samochód stworzony od podstaw, na nowe czasy i dla nowych klientów.
Z daleka od razu widać, że to ten Defender. Okrągłe przednie światła, typowy dla modelu układ tylnych lamp, pudełkowate, kwadratowe nadwozie i wysoko poprowadzona pokrywa silnika – tak, te kształty są już kultowe. Nowy model wyróżnia się jednak nowoczesnym podejściem do klasycznej bryły, a już z pewnością imponuje wnętrzem, które wykorzystuje rozwiązania znane z luksusowych modeli Land Rovera. Nie czas jednak rozwodzić się nad designem – ruszajmy na długi weekend w miejsce, w którym nowy Defender będzie mógł rozwinąć skrzydła.
Land Rover Defender
Nowy model czerpie ze spuścizny swojego protoplasty i wciąż pozostaje legendą wśród samochodów terenowych.

Kultowe kształty
Okrągłe przednie reflektory, kanciaste nadwozie, wysoko poprowadzona linia pokrywy silnika, charakterystyczne tylne lampy.

Kraina różności, czyli jedziemy wzdłuż Sudetów
Dlaczego właśnie Sudety? Ponieważ tak jak Defender, łączą one w sobie różne cechy. Z jednej strony bogate w zabytki i wyjątkową historię, z drugiej pełne miejsc zapewniających sportową rozrywkę na najwyższym poziomie. W jednym miejscu tłoczne i kolorowe, w innym dzikie i niedostępne. W końcu jazda w tym rejonie pozwoli mi sprawdzić Land Rovera w różnych warunkach, zarówno na autostradzie, na krętych górskich drogach, na okalających Sudety górskich traktach i w ekstremalnych warunkach, ale o tym opowiem w kolejnych zapiskach z podróży.
Defender jest wdzięcznym towarzyszem, szczególnie jeżeli u jej celu planujemy aktywnie spędzać czas. Dodatkowy bagażnik na dachu? Jest taka możliwość! Dodatkowe sakwy montowane na tylnych szybach? Proszę bardzo! Rozkładana drabinka, pozwalająca łatwo wdrapać się na dach do namiotu lub bagażnika dachowego – nie ma sprawy. Co najważniejsze, wszystkie te elementy można zamówić w salonie, a więc są dopasowane do auta przez inżynierów Land Rovera i gwarantują wytrzymałość, tak legendarną dla Defendera. Naszym celem będą tym razem widoki, a więc ze sprzętu niezbędnego do obcowania z naturą zabieramy jedynie wygodne buty i mapę Sudetów, w szczególności pasm ciągnących się od Izerów aż po szczyt Śnieżnika.
Pół tysiąca kilometrów za kierownicą terenówki
Start – w Warszawie, co oznacza, że do pokonania mamy niemal 500 kilometrów. Pierwszy etap podróży to przede wszystkim jazda autostradami i drogami szybkiego ruchu. Kieruję się na Łódź i Wrocław, skręcam w stronę Legnicy, a następnie opuszczam autostradę A4 jadąc drogą krajową prosto w kierunku Szklarskiej Poręby. Pod maską naszego egzemplarza Land Rovera Defendera pracuje turbodoładowany 2-litrowy silnik benzynowy o mocy 300 KM – jednostka o zaskakująco wysokiej kulturze pracy, co czuć już po pierwszych kilometrach – w wnętrzu jest naprawdę cicho. Szum wiatru czy opon również nie daje się we znaki.

Imponują zarówno wyciszenie kabiny, wyposażenie wnętrza, komfort foteli, jak i skuteczność zawieszenia, które jest teraz, uwaga – niezależne, co w połączeniu z nadwoziem samonośnym, bez surowej ramy, sprawia, że jazda Defenderem przypomina niemal poruszanie się dużym, luksusowym SUV-em. Dużym to słowo klucz, bo model w wersji 110 ma nadwozie długie na 5,02 metra, szerokie na 2 metry i bardzo wysokie (aż 1,98 metra). Gabaryty auta najlepiej czuć, gdy staniemy na wprost maski, która poprowadzona jest na wysokości klatki piersiowej dorosłej osoby. Przeogromne auto!
Turbodoładowany silnik jest pełen wigoru – wszak napędza on też np. sportowe coupe, Jaguara F-Type’a. Fotele są wygodne, we wnętrzu nie brakuje miejsca dla całej rodziny lub grupy znajomych, a w bagażniku zmieści się cały sportowy ekwipunek, nieważne czy mówimy o sportach letnich czy zimowych. Dużą przewagą Defendera nad innymi samochodami o ponadprzeciętnych zdolnościach do jazdy w terenie jest komfortowa kabina, wykończona jak przystało na auto klasy premium i wyposażona we wszystko, co niezbędne w nowoczesnym samochodzie.
Na liście wyposażenia znajdziemy elementy z najwygodniejszych SUV-ów świata, m.in. system multimedialny łączący się z Internetem, bezprzewodowe interfejsy Apple CarPlay i Android Auto, a także wentylowane i podgrzewane fotele z przodu i z tyłu. Poza tym duży, otwierany dach panoramiczny. To tylko namiastka tego, w co wyposaża się dzisiaj terenowego Defendera, ale pełną listę opcji będę przybliżał Wam na dalszych etapach wyprawy.
W trakcie przejazdu z Warszawy w kierunku Sudetów doceniłem też coś innego, a mowa o nowoczesnym wyposażeniu z dziedziny aktywnego bezpieczeństwa, czyli coś, o czym w poprzednim Defenderze można było co najwyżej pomarzyć. Nie chodzi o poduszki powietrzne czy strefy zgniotu, ale o aktywny tempomat z funkcją Stop&Go, funkcję wykrywania zmęczenia kierowcy, system utrzymujący auto na pasie ruchu, czy rozpoznawanie znaków drogowych. To rozwiązania, które są nie do przecenienia podczas 500-kilometrowej trasy, a których kierowca raczej nie spodziewa się w takim samochodzie. Efekt jest taki, że drogi szybkiego ruchu pokonałem z uśmiechem na twarzy, a do celu dotarłem wypoczęty.
Ostatni odcinek trasy to kręty podjazd leśną drogą prowadzącą z Jeleniej Góry do Szklarskiej Poręby. To tutaj Defender zakotwiczy na dzisiejszą noc i to właśnie stąd następnego dnia ruszymy w poszukiwaniu przygód – samochodem, który jak żaden inny właśnie do tego został stworzony.

LAND ROVER
DEFENDER
zdolny do wielkich rzeczy
cena od:
329 800 PLN
EMISJA CO2 W CYKLU MIESZANYM w g/km. Od 57† ZUŻYCIE PALIWA W CYKLU MIESZANYM w l/100 km (mil na galon). Od 2,5 (do 113,0)†